Dziś przychodzę do Was z Redblocker krem na dzień i chcę trochę dodać swoją opinię o tym kremie, bo tak się składa, że mam cerę wrażliwą naczynkową. Mniej więcej od okresu dorastania zaczęłam mięć problemy z moją skórą na twarzy. Nie jest to jakiś specjalnie duży problem pod warunkiem, że będzie stosowało się odpowiednie kosmetyki i zasady pielęgnacji. Dziś opiszę Wam jakie efekty osiągnęłam stosując krem Redblocker na dzień do skóry naczynkowej. To zaczynamy!
Redblocker krem - czy warto, analiza składu?
Niestety nawet porada specjalisty nie gwarantuje, że właściwie dobierze się produkty, czasami dany specyfik może tylko pogłębić problem, musimy więc testować kosmetyki na sobie. I tak jakiś czas temu robiąc zakupy w aptece internetowej, nie ukrywam zachęcona reklamą, postanowiłam spróbować produktu Redblocker krem.Pierwszą rzeczą na którą zwróciłam uwagę, był skład kosmetyku. Nie tak dawno pisałam wam o moich postanowieniach noworocznych, koniecznie muszę dodać do nich nowy cel - zwiększyć świadomość dotyczącą składu kosmetyków. Bardzo ubolewam nad tym, że nie mam wystarczającej, wiedzy aby w sposób obiektywny porównać skład kosmetyków, a nie chcę płacić wyłącznie za ładny design opakowania. A niestety bardzo często tak jest, ze łapię się na ładnym pudełeczku czy reklamie danego kremu. Wracając do tematu postanowiłam przyjrzeć się bliżej składowi kremu Redblocker.
Na opakowaniu zewnętrznym znajdziemy informację, ze krem zawiera określone wyciągi i składniki tj.:
1) Wyciąg z Aesculus hipocastanum a więc kasztanowca zwyczajnego
Kasztanowiec zwyczajny jest rośliną leczniczą. Działa rozkurczająco, przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, przeciwkrwotocznie, a co najważniejsze uszczelnia naczynia krwionośne.
2) Wyciąg z Ruscus aculeatus czyli ruszczyka kolczastego
Ruszczyk kolczasty to kolejna roślina lecznicza, zwiększa napięcie ścian naczyń żylnych, a także zwiększa przepływ żylny oraz ciśnienie powracającej krwi żylnej. Wyciąg na za zadanie osiągnąć efekt obkurczający naczynia żylne.
3) Wyciąg z Vaccinium macrocarpon czyli żurawiny amerykańskiej, cenny ze względu na źródło witaminy C, E oraz niacyny, która neutralizuje działanie wolnych rodników.
4) Wyciąg z Ascophylum nodosum - algi brunatnej ma działanie przeciwutleniajace, neutralizując wolne rodniki, działa również kojąco na skórę oraz redukuje powstałe podrażnienia.. Wyciąg z alg pozwala także przywrócić skórze równowagę wodną.
5) Kwas hialuronowy - złoty środek przeciwzmarszczkowy, nawilża przesuszoną skórę, wspiera jej regenerację, co daję efekt jędrności i gładkości skóry.
6) Masło shea - źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, umożliwiających odżywienie skóry oraz regenerację, pomaga również zmniejszyć utratę wody, co znacznie zapobiega przesuszaniu się skóry.
Co jednak tak naprawdę znajduje się w naszej tubce Redblocker krem, przekonamy się dopiero po pełnej analizie składu według INCI. A ten przedstawia się następująco:
Aqua (woda), Glycerin (gliceryna) / Ruscus Aculeatus Root Extract (ekstrakt z ruszczyka kolczastego), Cetearyl Ethylhexanoate (ester alkoholu cetylostearylowego – emolient tłusty), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Octylooodecanol (emolient), Methylpropanediol (glikol) / Caprylyl Glycol / Phenylpropanol (substancja zapachowa podobna do zapachu cynamonu), Propylene Glycol / Aesculus Hippocastanum Seed Extract (ekstrakt z kasztanowca zwyczajnego) / Decyl Glucoside (stabilizator piany), Cetyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate (składnik emulgujący), Propylene Glycol / Ginko Biloba Leaf Extract (wyciąg z miłorzębu japońskiego), Propylene Glycol / Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract (ekstrakt z owoców żurawiny), Caprylic / Capric Triglyceride (emolient) / Spilanthes Acmella Flower Extract (ekstrakt z kwiatów elektrycznej jeżówki), Glyceryl Stearate, Acrylates / C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (substancja zagęszczająca), Polyacrylamide / Hydrogenated Polydecene (emolient, odpiwedzialny za właściwości aplikacyjne kosmetyku) / Laureth-7 (substancja zwilżająca), Sodium Hydroxide (wodorotlenek sodu), Disodium EDTA (związek kompleksujący jony metali, zwiększa trwałość kosmetyku), Tocopherol (witamina E), Parfum (związek zapachowy), BHA (konserwant), Lactic Acid (kwas mlekowy), Butylphenyl Methylpropional (składnik kompozycji zapachowej), Limonene (daje zapach cytrynowy), Linalool (Linalol – posiada zapach konwalii).
Redblocker - czy warto, moja opinia
Kupując krem moją uwagę przykuły trzy kwestie: skład, o którym pisałam wam powyżej; opakowanie oraz cena. Krem jest w tubce, a nie w żadnym szklanym pudełeczku z podwójnym dnem. ale zwykłej plastykowej tubce. Mój dwuletni syn gdy zobaczył opakowanie kremu powiedział, że to maść. Czy to dobrze czy źle? Mnie akurat to odpowiada. Tak naprawdę opakowanie jest kwestią drugorzędną. Liczy się efekt jaki uzyskamy po aplikacji kremu. Cena jest dość przystępna - około 14 zł za 50 ml. Krem kupimy w aptece lub dobrej drogerii. Ja zazwyczaj kupuję go w aptece internetowej, jako dodatek do innych medykamentów. Wtedy najbardziej mi się to opłaca. Można też zmówić krem z odbiorem w aptece, wówczas nie tylko mamy gwarancję ceny, ale również jesteśmy pewni, że go dostaniemy.A teraz przejdźmy do sedna recenzji. Do samego kremu mam mieszane uczucia. W internecie jest dużo sprzecznych opinii i nie dziwę się nie wiem czy kupię go ponownie. Jednego jestem pewna krem Soraya P+C vitamin, zupełnie się u mnie nie sprawdził ze względu na konsystencję i koszmarny zapach, więc są jeszcze gorsze kremy na cerę naczynkową.
Redblocker jest inny od kremu Soraya, nie jest to krem wysoko perfumowany więc zapach też nie jest powalający, ale z pewnością do zaakceptowania. Ma lekko zielonkowaty odcień, bo zawiera zielony pigment kryjący. Jego zadaniem jest maskowanie odcieni czerwieni, tak obecnej przy cerze naczynkowej i popękanych naczynkach. Krem zawiera filtr, więc trzeba trochę włożyć wysiłku, aby go równomiernie rozprowadzić po twarzy. Ma średnio-tłustą, maziowatą konsystencję i na skórze pozostawia specyficzny film. Dla mnie idealny jest do stosowania pod podkład. Dobrze trzyma makijaż i maskuje naczynka.
Podsumowując: Krem Redblocker nie jest zły za tą cenę, idealnie maskuje więc nadaje się pod makijaż. Wadą jest jednak jego rozprowadzanie, musimy dokładnie rozsmarować jego konsystencję, bo inaczej będą zielone plamy. Ja osobiście zdecydowanie wolę kremy z lżejszą konsystencją, ale pamiętajmy, że te zazwyczaj nie mają pigmentów kryjących. Dodatkowo krem zawiera filtr więc możemy liczyć na dodatkową ochronę przeciw promieniom UV. Z pewnością też czekacie na odpowiedź, jakie efekty osiągnęłam stosując krem Redblocker i czy warto go kupić. Każda z nas będzie miała jednak inne odczucia co do kremu. Ja rozważam jego ponowny zakup ze względu na jego właściwości kryjące - zielony pigment. Z pewnością też poprawia kondycję skóry, za tą cenę moim zdaniem warto spróbować i wyrobić sobie własną opinie. Może się okaże, że będzie to Wasz numer jeden. Ja szukam dalej.
Poznaj również inne produkty RedBlocker: